wtorek, 27 grudnia 2011

Kluska i Sabinka. Odcinek 9.


A propos ogłoszonego wcześniej konkursu - Kluska i Sabinka przypominają, że nie zawsze musi udawać się za pierwszym razem. A na prace, przypominamy, czekamy do 14 lutego.

czwartek, 15 grudnia 2011

JAK PISAĆ O MIŁOŚCI – KONKURS!

Kiedy ktoś pyta mnie, jaki wątek romansowy w kulturze lubię najbardziej, odpowiadam, że… wątek Muldera i Scully z popularnego niegdyś serialu „Z Archiwum X”.
Dlaczego? Wcale nie dlatego, że pocałowali się jakieś cztery razy w ciągu dziewięciu sezonów (z których każdy liczył sobie po dwadzieścia kilka odcinków). Urzekło mnie bardziej to, że tak skonstruowanej w pop-kulturze pary wcześniej po prostu nie było.

Podobnie będzie z literaturą. Pominąwszy to, że przytoczony powyżej przykład o serialu „Z Archiwum X” jest raczej żartem, chodzi o to, że skoro miłość towarzyszy człowiekowi od czasów jaskini, ten, kto stara się o niej mówić, nie ma innego wyjścia i musi zrobić to oryginalnie. Jeżeli, oczywiście, chce, by jego opowieść przetrwała w gąszczu innych miłosnych historii…

Według naszej osobistej opinii, nie wszystko a prawie wszystko jest kwestią czasów. O ile piękne frazy z „Pieśni nad Pieśniami” („Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko”) były literackim novum, o tyle za opisy miłości u Sienkiewicza trochę nam wstyd. Bohaterowie łkali i mdleli (nawet ci, którzy kładli trupem, za jednym zamachem kilkunastu Tatarów!), głosy im się łamały, a chrapy (u mężczyzn) bądź chrapki (u kobiet) drgały mniej lub bardziej intensywnie.
Żeby nie było, że gardzimy literaturą z lektur szkolnych: nie gardzimy. Uważamy tylko, że znacznie lepiej wychodziły Sienkiewiczowi opisy innego typu, podczas gdy M jak Mickiewicz, dla przykładu, pisał o miłości całkiem sprawnie (aczkolwiek dziś musiałby ograniczyć swój tekst, skrócić go tak o jakieś 80%, patrz:

To, na co chcemy uczulić szczególnie: o miłości da się pisać pięknie, emocjonalnie, ale bez omdlewania (mdleją nie zakochani, lecz niskociśnieniowcy). Choć zdajemy sobie sprawę, że łatwe to nie jest, gdyż o rzeczach trudnych i codziennych pisać najgorzej, a miłość taka właśnie jest, niestety, trudna i codzienna.

Dlatego ogłaszamy konkurs!! Na maila szkolapisania@bramasole.com.pl wysyłajcie nam do 14 lutego swoje utwory dotyczące miłości. Może być to wiersz, haiku, proza, opowiadanie lub esej!! Forma naprawdę dowolna.

Nagrodami będą:

- oczywiście książki, w tym "Opowiadania przyprawione miłością"





- publikacja na niniejszym blogu
- kontakt z Wydawnictwem Bramasole, który być może zaowocuje... czymś


Ps. Nasze typy Miłosnych Utworów Równie Pięknych, Co Oryginalnych: 


  1. 4.2.80: Śnieg V, Stanisław Barańczak

Milczkiem opadający, chyłkiem bielący się śniegu,
cóż w lutym, za oknem, nad ranem może być w tobie jasnego

bardziej niż to, że trzeba pod kołdrą jedną i ciepłą
objąć się, spleść ze sobą obydwa sny, nim uciekną

przed świtem; niż to, że trzeba do nastroszonej piersi
przemówić ciepłym językiem (już drzwiami trzaskają pierwsi

punktualni sąsiedzi, już przez dwie ściany winda
swą listę obecności szumi); niż to, że pokój rozwidnia

ten chłód nagi, wilgotny, przed którym tylko nagie,
wilgotne ciepło chroni — i to, co zrywa się nagle,

dwoiste, jednolite, zdławione, nie do zniesienia,
wzbijające się z krzykiem, jawne i mroczne jak ziemia


  1. Jacek Podsiadło, „Noc nr 40”

Chciałbym, żeby ona wróciła. Chciałbym powiedzieć jej:
Nie skrzywdziłem żadnego z narodów. Nie nawoływałem do wojny.
Nie budowałem więziennych gmachów, nie ciemiężyłem słabych.
Do zwierząt ni ludzi nie strzelałem, nie gardziłem Miłością.
Jeśli widziałem światło, podążałem za nim.
Przed ciemnością nie uciekałem.
Nie rzucałem bomb i nie puszczałem paraliżujących gazów.
Co zrobiłem, że odeszłaś? Moje małe zbrodnie nie są warte aż tyle.”
Chciałbym zniewolić narody, aby wydobywały dla niej rudę, węgiel
i diamenty, aby budowały dla niej świątynie i przerzucały mosty
przed przepaście. Ona wróci. Moje wiersze to sprawią,
sprawią to moje zaklęcia, moja tęsknota; wessie ją ta próżnia.


 
  1. Andrzej Bursa, „Miłość”

Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka

To nieistniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje

wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.

sobota, 3 grudnia 2011

„Za życia się sposobię, by spocząć w wspólnym grobie”


Listopad minął, ale dziś zdarzył się nam całkiem listopadowy dzień. I dlatego, choć do Bożego Narodzenia bliżej niż do Święta Zmarłych, nastrój mamy zaduszkowy. A to dlatego, że niedawno wpadły nam w ręce przekłady Stanisława Barańczaka, tym razem… epitafiów.

Jako gatunek literacki epitafium jest w polskiej literaturze bardzo zaniedbane. Nie bardzo wiadomo dlaczego. Przecież każde wydarzenie zasługuje na opis, a już zwłaszcza wydarzenie tak doniosłe jak śmierć. Ta przecież zdarza się nam wyłącznie raz w życiu, dlaczego więc nie mieć przygotowanych na ową okoliczność parę zgrabnych zdanek? A jeszcze lepiej – przygotować kilka fraz bliskim?

Popularne jest to zwłaszcza w literaturze angielskiej. Z tych, które Barańczak wyszperał i przełożył, podobają się nam następujące:

Urokiem lorda Clive (zwanego Jimmy)
Jest to, że nie ma go między żywymi.
Trzeba w ogóle docenić uroki
Roztaczane przez niektóre zwłoki.
Edmund Clerihew Bentley

Lord Finchley sam naprawiał prąd: po dwóch minutach
Został z niego zwęglony trup. I dobrze mu tak.
Rolą ludzi zamożnych na społecznej scenie
Jest dawać rzemieślnikom płatne zatrudnienie.
Hilaire Bellock

Rzecz jasna rymowanki te nie znajdowały się nigdy na nagrobkach, ich zadaniem było raczej wzbudzenie towarzyskiej wesołości. Angielskie epitafia pełnią często rolę jakoby czarnych, mniej formalnych limeryków, które nie mówią o osobach abstrakcyjnych, lecz zupełnie realnych. Aczkolwiek zdarzało się, także w Polsce, że epitafia na nagrobkach naprawdę się znajdowały.
Oto przykład z cmentarza z Lublina:

Tu Jan Kowalski spoczywa w grobie
Co przeczytawszy, odejdźcie sobie,
Bo to, czym jestem, pokrywa trawa,
A to, kim byłem - nie wasza sprawa!

Z kolei z napisów polskich nigdy nie użytych znany jest taki:

Tu leży wieszcz, Przechodniu - nie szcz!

Oczywiście nie zawsze da się podchodzić do śmierci humorystycznie. A raczej – prawie nigdy tak się nie da. Ale… dlaczegóżby nie przełamać tabu i napisać kilka epitafiów? A następnie nikomu ich nie pokazywać, a zwłaszcza adresatom?

Na dowód, że tak można – oto własne, prywatne przykłady. Ani koleżanka Katarzyna ani koleżanka Magdalena nie wiedzą o ich istnieniu, więc pssst…  

Przechodniu, siądź na płycie z marmuru bladego
Mocno ściśnij pośladki, nie przestrasz się tego
Że w trumny wieko wali, w nagrobek się wrzyna
Niepogodzona ze śmiercią Pani Katarzyna

Wśród zapachu świerków, na cmentarzu starym
Gdzie płyta rozdęta, jakby wybrzuszona
Gdzie wiją się stanowczo przy grobie konary
Leży nasza Magda, na śmierć obrażona 

wtorek, 15 listopada 2011

PISANIE JEST JAK SEKS

Dzisiaj wydanie bloga będzie wyjątkowo… celebryckie. Wynika to z tego, iż podając Drogim Czytelnikom pewne wskazówki do literackich działań, nie wyjaśniliśmy, dlaczego w ogóle warto pisać.
A dlaczego? Zamiast wykładać swoje przemyślenia, dziś posłużymy się tzw. „argumentem z autorytetu”…


Olga Tokarczuk:

Pisanie powieści jest dla mnie przeniesionym w dojrzałość, opowiadaniem sobie samemu bajek."

Gdzie indziej twierdzi…

Pisanie jest działaniem uczciwym. Możesz pisać tylko o tym, co przeżywasz, co głęboko czujesz. Jak czegoś nie przeżywasz, nie czujesz, wówczas nie masz nic do powiedzenia. Tego się nie da oszukać (…) to tak jak z seksem: jeśli tego nie czujesz, wówczas nie możesz tego robić”.

„To, co w pisaniu jest dla mnie ważne i rozwijające, to próby utożsamiania się z innymi bytami czy ludźmi (…). Żeby stworzyć postać musisz się najpierw poczuć tą postacią, spojrzeć na świat jej oczami, wyjść poza »ja«. Mogę dzięki temu przeżywać życie na wiele sposobów, ciągle być kimś innym”.


Andrzej Stasiuk

"Mam taką komfortową sytuację, że mogę się identyfikować z różnymi ludźmi (…) jestem tu długo, ale mam świadomość, że nikt mnie tutaj nie będzie uznawał za "swojego". To jest taka fajna samotność - pisarz tak powinien żyć. Powinien być kundlem, przybłędą, kimś z zewnątrz. To mi odpowiada”

Na pytanie czy nie boi się, że mitologizując w swojej twórczości pewne miejsca, nie boi się, że niechcący przyczyni się, do wprowadzenia w nich zmian.

„To jest teoria motylich skrzydeł, która mówi, że właściwie każdy ruch może zaburzyć harmonię świata. Pieprzyć to! Jestem pisarzem, muszę to robić. Żeby nie powodować żadnych zmian w naszym otoczeniu, trzeba byłoby usiąść w miejscu, powstrzymać oddech i zgasnąć”



Marek Hłasko:

Na pytanie: „Czemu pan pisze?”

"Piszę protokół z procesu przeciwko człowiekowi, nie człowiekowi w ogóle - byłoby to śmieszne z mojej strony - przeciwko formom życia, które poniżają człowieka"



Zeruya Shalev

Odpowiedź na pytanie: „Dlaczego pani pisze? To pasja, praca, próba zmiany świata?”

"Nie wierzę, że jedna osoba może zmienić świat, że czyjekolwiek pisarstwo to zrobi. Ale literatura może powoli na niego wpływać, tak jak kropla wody drąży skałę. Dla mnie pisanie jest jak oddychanie (…). To integralna część mojej tożsamości, nie wybierałam pisania, to ono wybrało mnie"



Dorota Masłowska:

Odpowiedź na pytanie: „Kiedyś Lew Tołstoj napisał tekst pod tytułem »Nie mogę milczeć«. Napisał, bo nie mógł milczeć. Dlaczego Pani pisze?”

"Dlatego że nie mogę mówić. Zawsze miałam problemy z konstruowaniem zdań na bieżąco i myślę, że moja potrzeba i konieczność pisania wzięła się w dużej mierze właśnie z niezdolności mówienia (…)Więc jest to jedna z moich psychologicznych i emocjonalnych potrzeb, potrzeba bardzo organiczna i naturalna"



Pośrednio udzieliła odpowiedzi nie pisarka lecz pani filozof – Barbara Skarga:

W odpowiedzi na pytanie: „Więc filozofia to jest wielka szarada? Pani pisze szarady czy je rozwiązuje?”

"Zapytajcie poetę, chociażby panią Ewę Lipską, dlaczego pisze. Widocznie jesteśmy do tego zmuszone. Pytania prowadzą do kolejnych pytań, zmuszają do myślenia, myślenie zmusza do pisania. I tak dalej"


Czy mówią prawdę? W pewnym sensie wszystkie przytoczone powyżej uwiarygadnia Adam Zagajewski

"Muszę powiedzieć, że znam wielu poetów i wszyscy oni piszą z pasją, ponieważ jest to jedno z zajęć, które nie przynosi praktycznie korzyści materialnych, więc oddają mu się ci, którzy czynią to bezinteresownie".


Ps. Podsumować temat dajmy Agnieszce Osieckiej:

"Czym jest dla Ciebie literatura

Jeśli pomyśleć,
czym jest dla ciebie literatura,
etyka,
przyroda,
niespodzianka,
dom, matka, wóz,
tamta kobieta,
tamten mężczyzna,
dobra kurtka na zimę,
dobre buty
i wreszcie
ty sam -
to rzeczywiście:
nie miałam szans."

środa, 2 listopada 2011

RYMOWANIE SUROWO WZBRONIONE


Ci, którzy mają kontakt z poezją współczesną, wiedzą, że rymować nie wypada. Rymuje się co najwyżej w hip-hopie, który stanowi zupełnie innego rodzaju sztukę niż poezja. 

Tymczasem Wasz ulubiony blog Szkoła Pisania zachęca - od czasu do czasu jednak rymujcie. Nie musicie pokazywać swojej twórczości, zanim nie będziecie jej pewni. Ale próbować warto, gdyż...

1. Rymowanie jest bardzo trudne, a wszystko co trudne, warte jest spróbowania. Trudne, bo zanim się spostrzeżemy, możemy wpaść w sidła pierwszego rymu, który przychodzi do głowy i popełnić literacką gafę typu: "kiedy patrzę na ciebie / czuję się jak w niebie". Ale za dziesiątym, piętnastym razem może już wyjdzie z tego duże Coś.

Przykład? Opis przeżyć damsko-męskich w wersji Jacka Kaczmarskiego...

"Aż wręczył jej tulipan: prężny, łebski, gładki
Purpurą nabrzmialy jak płonącym mrokiem
A ona na to róży rozchyliła płatki,
By spłynęły po nich życionośne soki"

2. Rymowane teksty łatwo zaśpiewać. W świecie, w którym teksty polskich piosenek popowych porażają swoją pustką, zgrabne, przejmujące teksty rymowane - nawet nie wiersze - chętnie znajdą nabywców, nawet wsród tych wielkich i znanych. Na polskiej scenie muzycznej wciąż są artyści, ktorzy sami nie pisząc - bardzo dbają o dobór słów w wybieranych przez siebie utworach...


3. Rymowanie może być zabwane. Kiedy nie mamy niczego ważnego do powiedzenia, lepiej zrobić sobie zabawę. Kabaret może być bardzo ambitną formą sztuki, gdy tylko prezentowany przezeń tekst jest coś wart. Czasami słowa są tak udane, że powielają je artyści jeszcze po wielu latach...


 4. Lepiej rymować, niż... (uwaga! poniższe fragmenty pochodzą z tekstów zaczerpniętych z portalu społecznościowego, w którym internauci piszą wiersze; my używamy ich  w celu rozmycia pewnej wątpliwości: aby nikt nie myślał, że dobry tekst to tekst biały, zły - rymowany)

"przez niebo szarości
ptak pomyślności przelatuje

na oceanie smutku
łódka szczęścia płynie

wiatr nieszczęścia wieje
w dom przyszłości"

"Ludzie żyją
I odchodzą
Lecz nie umierają
Zostawiają nas zwyczajnie
Jakby nigdy nic
Jedni muszą
Drudzy chcą
Inni tak po prostu"

Jeżeli nie zgadzacie się lub zgadzacie z naszymi opiniami - droga do dyskusji otwarta. Jeżeli chcecie przedstawić nam jakiś tekst - warto napisać. Także i bez rymu.

niedziela, 16 października 2011

JAK NAPISAĆ KRYMINAŁ?


Pod pewnymi względami kryminał nie różni się od żadnej innej formy literackiej. Pod tym na przykład, że chętnym na tworzenie kryminałów nie da się, niestety, podarować recepty na gotową, świeżą i chrupiącą powieść, która dodatkowo mroziłaby krew w żyłach czytelnikom.

Zawsze warto jednak podać kilka podstawowych reguł.

Zacząć należy od pytania dlaczego chcecie pisać akurat kryminał? Czy dlatego, że wśród najlepiej zarabiających pisarzy świata w pierwszej trójce znajdują się James Patterson i Stephen King? Czy dlatego, że „Kod Leonarda da Vinci” można kupić w każdym kiosku na świecie? O gustach wprawdzie się nie dyskutuje, ale mamy jednak nadzieję, że szukając „kryminalnych wskazówek” kierują Wami inne motywy niż powielenie sukcesu Dana Browna...

Oto kilka luźnych uwagi drobnych rad, które być może, w razie zainteresowania tematem, będą uzupełniane:

1.

Kryminał to też literatura. Oznacza to, że choć najważniejsze pozostają tu pomysł i intryga, to jednak bazą pozostaje zawsze język. Zdanie „Wszedł i zobaczył wiszące ciało” prawie w każdej sytuacji będzie brzmieć gorzej niż, na przykład, „Nawet nie musiał wchodzić dalej, od razu rzuciły mu się w oczy zwisające bezwładnie ludzkie nogi”.

2.

Osadzaj akcję w realiach, o których masz pojęcie. Chcesz napisać o zbrodni na ulicach Nowego Yorku? To zbadaj, choćby przez Google Earth, topografię miasta. Głównym bohaterem będzie policjant? Dowiedz się, jak w wymyślonym przez Ciebie zdarzeniu naprawdę zadziałałaby policja.

3.

Miej plan. Podczas tworzenia pierwszej strony nie możesz sam nie wiedzieć, jak zginął denat, kto i dlaczego go zabił. Wskazówki dawkuj jak witaminę Ce. Pamiętaj, że nie bierze się od razu całego opakowania, ani nie zostawia się go na stan całkowitej awitaminozy, gdy jest już cokolwiek za późno…

4.

Stwórz ciekawego bohatera. Niekoniecznie policjanta – może być to osoba prowadząca śledztwo na własną rękę, stary, zdziwaczały pisarz lub osoba pracująca w cyrku. Aby jednak była naprawdę ciekawa, warto wyobrazić ją sobie dokładnie, wykreować osobowość. Osobowość z pewnością jest niezbędna do rozwiązywania zagadek, jakie czekają Twojego bohatera.

5.

Poczytaj kilka naprawdę dobrych kryminałów. Ciekawe propozycje i wyczerpujące recenzje możesz znaleźć m.in. tu: http://robertostaszewski.bloog.pl/?ticaid=5d360.

NASZ HIT:

O gustach się nie dyskutuje. Jednak naszym zdecydowanym numerem jeden z polskich kryminałów jest "Uwikłanie" Zygmunta Miłoszewskiego. Fantastycznie wykreowany bohater, Prokurat Szacki, bada - w stuprocentowo polskich realiach - sprawę niebanalnego morderstwa. Wątki psychologiczne, historyczne, obyczajowe i literackie sprawiają, że z niecierpliwością czeka się na zapowiadany dalsy ciąg śledztw Prokuratora. Palce lizać!


niedziela, 2 października 2011

LITERATURA WULGARNA

Literatura jest ostatnim chyba obszarem, w którym  brzmienie języka sprawia nam jeszcze przyjemność... Jechałam kiedyś autobusem i usłyszałam:

A: No, k..., coś trzeba wybrać, k...., a ty jak?
B: No ja, to k... na medycynę.
A: Na medycynę k....??!!! A wiesz ile tam jest k.... roboty?
B: No ile?
A: W ch.....

Zdębiałam lekko, tylko lekko (niestety, pewne rzeczy nie robią już na człowieku wrażenia), wróciłam szybko do stanu wyjścia, ale niesmak pozostał. Pomyślałam o literaturze. Czy czytając powieść lub wiersz, po natknięciu się na wulgaryzm niesmak pozostaje? Wręcz przeciwnie? Czasem tak, czasem nie? No to o co chodzi...?

1. Nie klnij

Poetycką gwiazdą ostatnich lat był Charles Bukowski. Ten, który prostotę stylu i wulgaryzm języka potraktował jako wytyczne swojej lirycznej drogi. Opisywał świat, w którym „wciąż gałęzie się łamią, ptaki spadają, budynki płoną, kurwy stoją na baczność”. Opisywał siebie, „pijany kiedy tylko się dało, oczytany, wygłodzony, przygnębiony, ale mówiąc szczerze jedna młoda dupa zmazałaby wszystek mój żal”.

Źle pisał? Nie. Problem polega bardziej na tym, że niedługo potem powstał trend zbukowizowania poezji, polegający na tym, że imitatorzy stylu powtarzali po trzy kurwy w wersie, licząc na to, że przyniesie im to sławę pokroju mistrza. Który, nawiasem mówiąc, wcale nie używa wulgaryzmów w każdym swoim tekście (polecam sprawdzić to samemu: http://www.poema.art.pl/site/sub_537_bukowski_charles.html).

Konkluzja? Nie klnij w tekście tylko po to, by być drugim Bukowskim.

2. Klnij

Jeżeli bohaterem Twojego tekstu jest osiedlowy żul – nie łudźmy się, włożone w jego usta kwestie typu: „Przepiękny dzień dzisiaj mamy, dużą satysfakcję sprawia mi siedzenie w mojej ulubionej bramie przy moim ulubionym osiedlowym sklepie” będą brzmiały sztucznie. Raczej zaklnie, gdy tylko zorientuje się, że nie ma drobnych na wino. Ale już bieszczadzki pijaczek z zabitej dechami wsi, pozbawiony towarzystwa licznych kumpli, zakląć nie musi. Choć może. Wszystko jest kwestią proporcji.
 
Innymi słowy – kiedy użyć wulgaryzmu trzeba, to po prostu trzeba. W celu poruszenia wyobraźni proponuję zapoznać się z fragmentem „Pawia Królowej” (powieść Doroty Masłowskiej):

„Hej ludzie, pora się zbudzić, posłuchajcie tej historii o tym, jak był pożar w bucie, posłuchajcie o brzydkiej dziewczynie, która miała ciało psa i twarz świni (…) i uchroń nas Boże, nikt takiej brzydkiej nie chciał znać, ani żaden chłopak nie chciał jej dymać (…). I posłuchaj mnie teraz uważnie, bo jak myślisz, że to jest ważne, na jakiej to było ulicy, Czerskiej, Perskiej czy Woronicza, Zasranej czy rondo Odbytnica, to cię stary szkoda, mylisz dwa różne słowa, bo skurwysyństwo to nie blok czy kamienica, to twoja głowa, w której czai się słoma”.

Blok czy kamienica, wiemy, gdzie rzecz się dzieje. A dzieje się mocno. Więc jeżeli też jesteś z bloku czy kamienicy i musisz, jak Masłowska, dać upust swoim emocjom – wal śmiało. Jeśli jesteś stworzeniem delikatnym i wrażliwym, wychowanym na miodzie i mleku – nie musisz. A już na pewno nie dlatego, że całkiem jest to w literaturze modne. 

Ps. W temacie polecamy wersję problemu dla dzieci: "Jak przeklinać" autorstwa Michała Rusinka

piątek, 16 września 2011

AUTENTYCZNIE NIEPATETYCZNIE

Sytuacje w życiu miewają różną wagę. Opis nasz musi być adekwatny do skali ujmowanego w słowa problemu. Z jednym zastrzeżeniem: nawet w najbardziej przejmującej historii patos na ogół jest zbędny. Przynajmniej w tak zwanej „dobrej” literaturze.

Patos pojawiał się kiedyś tam, gdy w grę wchodziła ojczyzna lub miłość. „O! kiedyż będzie inaczej? – pytała bohaterka jednego z utworów Orzeszkowej – Czy kiedykolwiek będzie inaczej? Dlaczegoż nie urodziłem się w tej porze później, gdy świat będzie innym, albo w tak wczesnej, aby oczy moje nie potrafiły otworzyć się na to, że mógłby być innym, gdyby, gdyby ludzie byli inni!”.

Brzmi sztucznie? Oczywiście. Stąd powtórzenia, wykrzykniki, wzniosłość, dziwne konstrukcje zdań, pytania retoryczne... Dziwne, że rozmówca nie przerwał tego potoku słów.
Jednak, o ile nawet w czasach Orzeszkowej utwór Gloria Victis (skąd pochodzi cytat) uznany był za zbyt patetyczny, o tyle dziś, w dobie slangów, tolerancji językowej, braku podziałów społecznych według sposobu wyrażania się itp. – tym bardziej nie przeszłoby zdanie „Dlaczegoż nie urodziłam się w tej porze późnej?”.

Powiemy, że nikt dziś tak nie mówi. Niby nie. A jednak. Zbyt wiele – zwłaszcza u debiutantów – pojawia się dziwnych sformułowań, zarówno w prozie i poezji. Przykłady, niestety, niefikcyjne: „na dnie mej duszy”, „wewnętrzny głos anioła”, „i wtedy moje życie legło w gruzach”.
Nie mamy już dziś „swej” duszy. Mamy co najwyżej „swoją”. I na ogół nie duszę, ale nastrój. A życie może i faktycznie legnie dla niektórych w gruzach nie tylko w momencie katastrofy nuklearnej, lecz także wtedy, gdy chłopak powie dziewczynie, że już jej nie lubi. Ale samo sformułowanie jest tak wyświechtane, że używanie go na serio budzi raczej uśmiech. Dlatego zalicza się już do tych patetycznych.
Doceńmy, że zbyt wiele pięknej roboty wykonał Joseph Heller, Kurt Vonnegut i inni (w tym nasi rodzimi, Sławomir Mrożek i Witold Gombrowicz), by do patosu można było z czystym sumieniem powrócić.

Patos dziś charakterystyczny jest głównie dla kina amerykańskiego niskich lotów. Znamy wszyscy te sceny. Sędzia toczy oskarżycielską mowę, łzy płyną wszystkim z oczu, mowa trwa, i trwa, i trwa, stygnie nam herbata, oskarżony, pełen skruchy stoi, i stoi, i stoi, aby w ostatniej chwili, w zwolnionym tempie, piłeczka bejsbolowa rzucona przez dziecko, którego nikt w szkole nie lubił, przesądza o wygranym meczu i synek godzi się z matką.
Nie przenoście nam tego w literaturę! Nie czyńcie, nie czyńcie, ach, z ducha poezji współczesnej kościelnej waszej pieśni!

UWAGA!

Patos nie jest zabroniony, da się stosować, nie jest oczywiście zakazany. Potrzeba jednak talentu, by wyszedł naprawdę wzruszająco. I, nie wiem jak Wy (każdy ma prawo do własnego zdania), ale ja czuję grozę wojny, gdy Kurt Vonnegut pisze: „Jednym z powodów, dla których amerykanie spalili Drezno, był fakt, że wszystko inne już zostało spalone” lub „Czy naprawdę kiedyś kogoś zabiłem, choćby na wojnie ? Nic mi o tym nie wiadomo. Być może zapomniałem”.

czwartek, 1 września 2011

INSTRUKCJA OBSŁUGI LIMERYKA

Zanim przejdziemy do poważnej i wielkiej literatury, proponujemy Wam trochę zabawy. Najlepszą literacką formą ćwiczenia warsztatu, lekkości pióra i dowcipu jest limeryk.
Zanim wzruszycie ramionami wiedzcie, że limerykami zajmowali się nie tylko podrzędni wierszokleci. Przeciwnie! Zarówno Stanisław Barańczak czy Wisława Szymborska lubują się w tej groteskowej formie. Szczególnie Barańczak upodobał sobie limeryki, nie tylko pisząc własne, lecz również tłumacząc je z angielskiego. W Anglii bowiem, jak to w Anglii, groteska sprzedaje się zawsze świetnie…


Przykład a la Szymborska:


Stary sklerotyk, rybak z Helu,
nagle zakochał się w Fidelu.
Do Kuby go pędziła chuć –
ale gdy tylko wsiadł na łódź,
zapomniał, w jakim płynie celu.


Przykład/przekład a la Barańczak:

Pewien starzec w swej willi na Etnie 
Trzymał owcę i czuł się z nią świetnie: 
„Dokładnie taki profil, 
 Wyjaśniał” miał Teofil, 
Choć nie pomnę, kim był on konkretnie".


Czy widać już pewne zależności? Oczywiście – pierwsza, druga, trzecia i ostatnia linijka, na wersy na ogół o identycznej liczbie sylab, rymują się ze sobą. Czwarty i piąty – ze sobą. Tematyka z kolei na ogół jest wariacka, i właściwie, im bardziej niedorzeczna, tym lepiej…


Więcej o limeryków znajdziecie między innymi na stronie http://www.limeryki.pl/desant.html Piszcie tez własne, najlepiej w komentarzach lub na blogowego maila – niewykluczone, że przeprowadzimy konkurs…


Ps. Przykład limeryków niedoskonałych, pisanych na czas. Nie ma to jak pięć minut przerwy w pracy na stworzenie czegoś idiotycznego!


Pewna dama z polski wschodniej
Tyłem na przód miała spodnie
Społeczeństwo wołało
Że ją chyba pogrzało  
Stwierdzała, że tak wygodnie


Wilk pewien z okolic Chrzanowa
Przed sarną zamiary swe chował
Prosząc na kawę
Szykował strawę
Na którą nie była gotowa  

środa, 24 sierpnia 2011

DEKALOG CZŁOWIEKA PISZĄCEGO


Gdyby ludzie pióra posiadali swój własny kodeks postępowania, brzmiałby on prawdopodobnie tak...


1. Nie czekaj na natchnienie, siedząc w czterech ścianach!

Teksty powstałe z inspiracji sufitem bywają wyjątkowo mało uniwersalne. Sufit ma zbyt ograniczoną powierzchnię do bycia przedmiotem inspiracji, dlatego lepiej wyjść z zamknięcia i obserwować świat. Na pewno dostarczy ciekawego pomysłu do literackiej obróbki. 

2. Dużo czytaj! 

Aby nie napisać frazy już dawno napisanej i nie dziwić się, że nikt jej "nie kupuje".

3. Pozwól się krytykować!

Z jednym, dwoma głosami krytyki możesz się nie zgadzać. Jednak w myśl starego, indiańskiego przysłowia, gdy dzisięć osób powie Ci, że jesteś koniem może warto kupić siodło?

4. Pamiętaj, że pisanie to ciężka praca...

... a licząca 357 stron powieść nie napisze się sama.

5. Nie wstydź się siebie!

Wysyłaj twórczość do czasopism, na konkursy... Wisława Szymborska nie zapuka sama do Twoich drzwi twierdząc, że chce Cię poznać.

6. Próbuj różnych form!

Jeżeli nie okażesz się mistrzem sonetu, może warto zacząć pisać kryminał?

7. Skreślaj!

Pamiętaj, że tylko krowa nie zmienia poglądów, masz prawo poprawiać swój tekst nawet sto razy - jeśli trzeba.

8. Bądź cierpliwy!

To, że nie dostałeś jeszcze Nobla nie oznacza wcale, że niebo wysyła Ci znaki, byś zajął się krawiectwem.

9. Pisz poprawnie!

Literatura różni się od Facebooka, stylistyka i interpunkcja nie mogą być Twoimi wrogami.

10. Bądź sobą!

Pisz o tym, co Ciebie naprawdę porusza, dotyka czy boli. Nawet, jeśli jest to pozornie mała rzecz. Losy Twojego sąsiada są równie dobrym tematem co II zbawienie świata.