środa, 18 stycznia 2012

STWÓRZ BOHATERA - OSIĄGNIJ SUKCES

Na skutek przyjacielsko-biesiadnej, sobotniej dyskusji o najlepszych bohaterach książkowych z lektur jeszcze szkolnych, olśniło nas. Literatura współczesna cierpi na brak bohaterów! Bohaterów dopieszczonych, dopracowanych, z rysem psychologicznym, z cechami, na podstawie których jesteśmy w stanie stwierdzić „Nie, on nigdy by się tak nie zachował!”.

Rozpoczęliśmy prywatne śledztwo. Na kilku forach internetowych związanych z literaturą pada nawet pytanie o najciekawszego bohatera. Brak jednak odpowiedzi… prawie.

Zauważyliśmy , co następuje: popularna dziś literatura podróżniczo-reporterska typowego bohatera nie ma (jak ma mieć, skoro jest reporterska…?). Biografie niby mają, ale bohatera zupełnie nieliterackiego – ilustracja faktów to co innego niż Wołodyjowskiego ruszanie wąsem. Literatura postmodernistyczna zaś, pełna niepokojów, wielowątkowa i poszatkowana – z założenia nie może mieć postaci zdefiniowanej, o określonych cechach charakteru.

Zauważmy, na przykładach literackich przedsięwzięć z ostatnich lat (często przedsięwzięć ogromnie udanych!), że…

Kochany także przez nas Myśliwski ma wyłącznie bohatera-narratora. Czytamy splecione ze sobą historie z przeszłości i teraźniejszości, wpadamy w gładki język, wzruszamy się. Ale kim jest ten, kto mówi w „Traktacie o łuskaniu fasoli”? W „Widnokręgu”? A raczej: jaki jest? No taki… Normalny. Jest i już. Pani w szkole nie mogłaby kazać napisać jego charakterystyki.  Gdyby kazała, niejeden udławiłby się obgryzanym z nerwów ołówkiem. I słusznie.
Podobnie Bargielska w „Obsoletkach”. Choć zdecydowanie kreuje siebie jako narratorkę poprzez odwoływanie się do konkretnych przeżyć, to jednak jej przeżycia są tu bohaterami, nie ona. Trauma bohaterki, nie bohaterka. Domyślamy się, co może czuć osoba. Nie wiemy wciąż jednak, jaka jest.
Nie ma perspektywy zewnętrznej, tak jak nie ma jej u Tokarczuk, czy u Stasiuka. Pełno narratora w narratorze jak cukru w cukrze, ale rysu psychologicznego brak. Jest za to zapis myśli, po prostu zapis myśli.
Przy okazji – czy wyobrażacie sobie zapis myśli Jacka Soplicy? Zepsułoby to całą maestrię epopei.

Gdy już bohater nie jest narratorem, pojawiają się nowe trudności. Nominowana w swoim czasie do NIKE Lidia Amejko w „Żywotach świętych osiedlowych” pisze o całym osiedlu. Masłowska – o wszystkich osiedlach tego kraju. Błyskotliwy język, melodyka, mówienie o wszystkim. Wielość w miejsce jedności.  

Wobec braku człowieka z krwi i kości w literaturze współczesnej, wysuwamy wniosek: brakuje powieści z bohaterem. Bohatera z pazurem. Raskolnikowa XXI wieku. Jest to szansa dla piszących. Bardzo miło przeczytałoby się w recenzji ogłoszenie: „Oho! Takiej postaci jak Igrekowski w nowej powieści Iksińskiego nie było już dawno! Dla niej samej warto zainteresować się pozycją”.

Nasze wnioski są przy tym, jak zawsze ogólne: wiadomo, że zawsze, w gąszczu książek, pojawi się coś, co bohaterów ma. Nie chodzi nam też o to, by ich brak traktować jak wadę. Chcemy tylko zwrócić uwagę na ogólną tendencję i to niech będzie sednem naszych rozważań:  brakuje nam Kmiciców w literaturze pięknej. Zatem bierzcie się do roboty, twórzcie, obserwujcie, kreujcie, wymyślajcie.

Ps. Pozwolimy sobie na małą złośliwość… Oczywiście literatura popularna (czy raczej: zbyt popularna, nazywana przez niektórych „literaturą schodów kuchennych”)ma bohaterów, ale tradycyjnie plastikowych i opisanych w nieznośny sposób już na dzień dobry. Oto Asia czy Małgosia miała czarne włosy i temperament, w związku z czym w każdej scenie mówi z wykrzyknikiem, a gdy mówi cicho, autor lub autorka (choć częściej niestety autorka) odnotowują ten fakt: „Asia/Małgosia w sposób zupełnie do siebie niepodobny zaniemówiła”. Lub coś w ten deseń.

Ps2. Pozwolimy sobie na coś jeszcze: szperając po internetowych formach zauważyliśmy jedno: literatura Fantasy MA bohaterów. Znawcy dyskutują o ich cechach, co czyta się bardzo przyjemnie, nawet nie kojarząc za bardzo tytułów. Przypominamy sobie wtedy, że owszem, Wiedźmin ma charakter bardziej dopracowany niż niejedna postać wykreowana w czasach, gdy charakter, lepszy, gorszy lub zupełnie paskudny, mieli wszyscy.

Ps3. Na końcu, tradycyjnie, nasz typ: prokurator Szacki z kryminałów Zygmunta Miłoszewskiego. Widocznie literatura kryminalna, jak i fantastyka, tkwią jeszcze w tradycyjnych wzorcach (co nie jest wadą, tak jak wadą nie jest odejście od tych wzorców). Szacki jest na przykład nieznośny. Kobietom patrzy głównie w dekolt, jest nie fair wobec żony, ma irytujące, ciągłe przekonanie o tym, że zasługuje na coś więcej, niż otrzymuje, a wreszcie z pogarda odnosi się do wszystkiego, co nie z Warszawy, a nawet – co nie ze Śródmieścia. I jesteśmy pewni, w których momentach przemówi miło, a w których niemiło… A w końcu robi nam się bliski i to jest zdumiewający fenomen literatury w ogóle.

Ps4. Swoja drogą ciekawe, kogo Wy podalibyście jako swojego typa…

poniedziałek, 2 stycznia 2012

JAK PISAĆ, ŻEBY DOSTAĆ NAGRODĘ? O ROKU 2011

Piszemy, bo pisać kochamy. A dostawać nagrody każdy lubi. Pod banderą prowokacyjnego tytułu nie będziemy jednak serwować Wam praktycznych wskazówek typu „czym przekupić jury?”, ale zrobimy przegląd minionego roku. Pod koniec grudnia lub w pierwszych dniach stycznia wielu z nas robi rachunek sumienia lub postanawia codziennie brać prysznic. Myśli także o tym, co dobre było, a co złe. My myślimy tylko o dobrym. A zatem – do dzieła! 

Rok 2011 był Rokiem Miłosza. Patronat, przyznajmy, doskonały. Zwłaszcza do tego, by wygrywać. Jak, na przykład, Ignacy Karpowicz, który otrzymał Paszport Polityki za powieść „Balladyny i romanse”. Jeśliby tak pokusić się o odpowiedź dlaczego „Paszport…” dostał? Hm… Może dlatego, że ironizując na temat popkultury, nie powtarza banałów. Wiersze, powieści i dramaty o plastikowych reklamach i globalizacji były dobre dziesięć lat temu. Dziś ruchome schody w galerii handlowej to oczywista oczywistość. Pisanie o tym po raz kolejny w tonacji biadolenia, na przykład „upadają wartości, rosną hipermarkety”, czy coś w tym stylu, nie uda się. No bo rosną. Kiedyś rosły fabryki, no i urosły. A w końcu w większości swojej upadły.

Wręczenie Nagrody Literackiej Gdynia odbyło się szósty raz. Nagrodzono „Obsoletki” Justyny Bargielskiej, tom wierszy „Pogłos” Ewy Lipskiej oraz esej Stefana Chwina „Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni”.
„Obsoletek” opowiedzieć się nie da, chociaż są tak króciutkie. Dłubania w języku nie da się teoretyzować, więc nie teoretyzujemy. Dla nas najważniejsze jest to, że właśnie za Bargielską trzymaliśmy kciuki. Bo mało kto potrafi tak łączyć wyobraźnię z autentyzmem i traumę z poczuciem humoru. Książek pozostałych laureatów nie czytaliśmy. Ale za Lipską dajemy głowę, bo to Lipska, a tytuł Chwina jest sam w sobie pociągający, więc można założyć, że jury nie myliło się. Jeżeli zmienimy zdanie, damy znać.  

Nagroda Fundacji Kościelskich, baaaardzo ważna rzecz w świecie literatury, przypadła Andrzejowi Franaszkowi za książkę „Miłosz. Biografia”. Rzecz to monumentalna nie tylko objętościowo, ale i historycznie, obyczajowo, treściowo i kulturowo. Dziwne, że okładki nie pękają lub nie wybrzuszają się od zawartości tak bogatej. Z tego werdyktu cieszyliśmy się także. A jakże.

Największym chyba zaskoczeniem roku jest Nagroda Literacka „Nike” dla Mariana Pilota za powieść „Pióropusz”, której jeszcze nie zdążyliśmy przeczytać. Ale recenzja jest, jakby co, tutaj:

Aż dwie ważne nagrody dostała białoruska pisarska, Swietłana Aleksijewicz, autorka książki "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Została ona laureatką po pierwsze Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki, a po drugie – Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus (do której nominowana była także „Sponsorowana” Agi Kuligg – i nie mamy zamiaru przestać się tym chwalić J).
Reporterka zapisała losy, jak można się domyśleć, kobiet na wojnie. Spisane historie są takie, jakie powinny być. Z cierpieniem, ale bez patosu.

Nie możemy zapomnieć też o laureacie Literackiej Nagrody Nobla, Tomasie Transtroemerze. My lubimy wiersz „Z roztopów” (z 1966) -

Spadająca spadająca woda szum stara hipnoza.
Potok zalewa cmentarzysko samochodów, migocze
za maskami.
Chwytam się mocno mostowej poręczy.
Most: wielki ptak z żelaza żeglujący obok śmierci.

Pytanie kluczowe: A co trzeba zrobić, żeby wygrać jakąś nagrodę w roku 2012?
Odpowiedź: Pisać…


Ps. Można dodać, że Vlasta Dvorackova – poetka, polonistka i najważniejsza czeska tłumaczka dzieł Miłosza, Różewicza i Szymborskiej – otrzymała Nagrodę Transatlantyk, przyznawaną przez Instytut Książki za popularyzację polskiej literatury na świecie. Nie znamy Tej Pani dobrze, ale naprawdę dziękujemy!