czwartek, 23 sierpnia 2012

Konkurs o miłości - ostatni akord II

Co masz zrobić wieczorem, zrób jutro rano, mówi nam organizm po godzinie 23. Witamy zatem z rana. Jak mówią literaci zza oceanu, let`s go.
 
 
 
Monika Dudziak-Kociałkowska
 
Malinowy poranek
 
jestem twoją laurką którą czyta się wielokrotnie
ciepłym opuszkiem kota na smutnym policzku
skrzydłem mewy muskającym gładki kamień
wtopiony w złocistość piasku i głosem pierwszej wiosennej kukułki
 
razem przeprawiamy się przez dziki ogród rozpachniony w brunatności ziemi po deszczu
w brutalności w brudzie rąk zmęczonych czół pochylonych zlanych potem
 zgrabnie wędrujemy palcami między miękkimi liśćmi malin
owocową słodkością różowością  napełniamy blaszane garnuszki karmimy się zmysłowymi słowami
 
w pośpiechu zrzucam sukienkę nie czekając na twój krok tego chcą twoje oczy 
pragniesz mnie powąchać polizać
poczuć landrynkę rozpuszczającą się na języku
 
jestem  kwiecistą łąką kaczeńcową rumiankową trawiastą
bluszczem oplatającym  twoje biodra
melodycznymi łanami zboża kołysanymi wiatrem układanymi rozbudzanymi
 
odciskamy się ciałami w ziemi wilgotnej po nocnym deszczu
pod niebem spowitym w błękicie zdobionym lotem krzykliwych żurawi
a ponad nami niebo tylko i oczy zgorszonych aniołów
 
 
* "Ciepłym opuszkiem kota na smutnym policzku" - czytamy frazę cztery razy i nadal nie możemy wyjść z podziwu dla jej miękkości. Potem ciut za dużo słów. Ale przecież - ładnych... I każdy czytający Polak winien znać wielość znaczeniową malin.
 
 
 
 
Arek Bystrowicz
 
Pantofel
 
Chciałbym być pantoflem,
twoim pantoflem -
refleksją o bladoróżowej stopie
 
aby cała grawitacyjna zagadka,
skupiała się na mnie.
Ale nie tyj,
proszę
 
Chciałbym, aby twój duży palec
zawdzięczał mi opatulenie,
o chłodzie
 
Być pierwszym dotkniętym,
gdy o świcie wstaniesz
i wciąż szukanym,
pod tapczanem
 
i kraciastym spojrzeniem
spoglądać na zatroskanie,
jakim byłby mój brak.
 
 
* Bardzo zgrabna kontrukcja i bardzo czule wplecione zaskoczenie. I w odpowiednim czasie - gdyby nie padło nagle zdanie "Ale nie tyj, proszę", można byłoby pomyśleć nawet, że banalne. Ale nagle okazuje się, że nie, że w wierszu są dwa sznureczki jakby, przeplecione jak w warkoczu.
 
 
 
 
Ania Piwowarska
 
O miłości między innymi
 
Nie raz i nie dwa razy minęłyśmy
się w pośpiechu na ulicy zapewne.
Do tego samego kosza wyrzucała śmieci.
Zaglądała do mojej księgarni, to pewne.
U pani w zielonym kubraczku kupowała czereśnie.
Płaciła w kasie drobnymi, które być może mam jeszcze w portfelu.
Ale co powiedzieć nieznajomej staruszce,
sąsiadce noblistce, gdy się ją spotka w warzywniaku?
Że myślę czasem jej zdaniami?
Przecież to takie banalne.
Niemal jak pisanie o miłości. 
 
 
* O tym tekście trudno się wypowiedzieć, taki jest prosty. I tą prostotą i jasnością od razu nas kupił. Nobel w pietruszce, od niechcenia. I zgrabna puenta.  
 
 
 
 
Izabella Meyer
 
Incydent
 
Bóg przywrócił mi rozum
na Brodway Road.
Wyrzygałam Cię
późnym popołudniem ostatniego dnia roku
fontanną  sfermentowanych nadziei
gorzką treścią  Twoich słów,
kawałków spojrzeń
i  resztek uśmiechów …
 
A kiedy wyplułam sny
wstałam z kolan Nieprzemakalna
I odeszłam lżejsza nie patrząc  za siebie.
Zostawiłam plamę
niestrawionego pokarmu  mojej  duszy.
Toksycznego wspomnienia
którego organizm nie  zatrzymał.
Nie opowiem nikomu
O wstydliwym efekcie
nadmiernego apetytu na miłość.
 
 
* Kolejny prosty tekst. Opowiedziana historia, wiadomo, co jest grane. Niestrawność. Tajemnicy brak. A z tytułu wiadomo, że to incydent. Dziwnie to zabrzmi, ale przeważającym na korzyść wiersza detalem jest informacja o ulicy Brodway Road. Gdyby to było "za sklepem", zepsułoby wszystko. Ciekawe, prawda? Dlaczego tak jest.
Drobna uwaga, ale dotyczy kwestii wyłącznie indywidualnych, nie trzeba jej kupować - tym niemniej, radzilibyśmy w tekstach poetyckich nie pisać zaimków "ciebie" "tobie" z wielkich liter. Niepotrzebne.
 
 
 
 
Aleksander Jasinowski
 
mała bolączka
 
[cyrk motyli
wiara nadzieja miłość]
 
i nawet gdybym przestał
myśleć nie ułożę wszystkich kości
równo zanim zasnę
 
 
* Nie głowimy się. Czujemy. Spróbujcie sami ułożyć kości z cyrkiem motyli w głowie.
 

wtorek, 21 sierpnia 2012

Konkurs o miłości - ostatni akord I


Witam, witamy!
Słusznie pyta nas się od czasu do czasu, gdzie przepadły teksty konkursowe wyróżnione. Jak odnosimy uprzejmie, nie przepadły nigdzie: część Autorów składała deklarację i prośby, by ich nie publikować. Prace innych przydały nam się do celów równie prywatnych, co chwalebnych (patrz: post o eseju, post o etotykach). Część cierpliwie czeka, część zapomniała...
A za plecami nas wszystkich świat galopował jak szalony, co w efekcie dało wynik: konkursu ostatni akord, remake sierpniowy.

Pozwolimy sobie na flow postmodernistyczny. Publikacje plus uwagi luźne.

Kolejność losowa.

  


Marcin Sztelak,

Okolicznościowy. Starym piórem.

Rok się chyli ku upadkowi, ślizgiem po torowiskach pośpieszne
i towarowe. Człowiek człowiekowi przychyliłby nieba.
Tymczasem: Uwaga. Wysokie napięcie. Na domiar złego
niestrzeżony, za zakrętem.

Cholerne niedźwiedzie przesypiają ten zamęt, taka biologia.
My z wywieszonym ozorem po marketach. Polowanie na taniej,
jak ładna hostessa. Żona milczy. Znacząco. Niedługo powie
- pan mi się na ulicy nie kłaniaj. Na dobrą wróżbę lotto.

Dziś dziesięć baniek. Kiedyś się czekało na wiosnę, miłość.
To się wepchała z buciorami. Na szczęście jest spokój telewizora,
resztka godności przy piwie. Opłatek, choinka. Teściowa nie pali,
teść nie pije, karp tradycyjnie śmierdzi. Trzaśnięcie drzwiami.

Na klatce. Dewotka już przy wizjerze. Trzeba by jakąś kolędę,
niech się stanie zadość. Idiotyczna myśl przed zaśnięciem,
Bóg jest płci żeńskiej, przerąbane.

Upadł.
Popatrz kochanie, jakie stare zdjęcie.  To nie łza tylko atrament,
wczoraj pisałem: Wiersze, Testament, Wyznanie.


* Właściwie temat tradycyjny, koniec roku, jeszcze Wiglia, ludzie muszą znosić ten plastik, gdy niedźwiedzie śpią. Chwilowo jest tak banalnie "To nie łza tylko atrament", "My z wywieszonym ozorem po marketach", ale nie przeszkadza to w ogóle w otoczeniu obrazowych, szybkich klatek z złożonych z dewotki, niedźwiedzi, testamentu i wyznań z dużych liter i teściowej bez papierosa w zębach. Często, przy okazji "naszych" - czyli Waszych - konkursowych tekstów, pojawiają się komentarze zawiedzione, "a gdzie tu miłość?". A nie widzicie?




Milena Kowalska

Przyjaźń damsko-męska

jest dla mnie wsparciem
wskazuje mi sens
ułatwia trudy życia
powiedziała smukła Widelec
kiedy nóż scałował z jej krągłości resztki
jeszcze ciepłego mięsa


* Za tę Widelec i scałowania resztek mięsa wznosimy toast czekoladką z cherry! Bardzo!


Bez Ciebie

Wróć
bez Ciebie mam kręgosłup
z waty cukrowej
moralność
rozgryzam jak niesmaczne cukierki
lizaki poupychałam w kieszeniach
lody
ześlizgnęły się z krawężnika
wróć

może napijemy się coca coli?

Chyba znów się wygazowała.


* Dwa ostatnie wersy są trochę zbyt oczywiste, wygazowała siebie, jasna sprawa, prosta puenta, ciut za prosta. Ale cały obrazek pierwszej strofy smakowity. Zupełnie od nieartystycznej strony przychodzi do głowy komentarz, że mocno te teksty kulinarne :)




Paulina Kurpiewska

List do Pani Anny

Pani Anno, napisałam o pani wiersz.
Pokazałam go mojej pani od polskiego, a ona spytała :
-Kim jest Anna?
-Anna nie jest, Anna była. - skłamałam.
Ale to nieważne, ważne, że napisałam o pani wiersz.
Miał być wyjątkowy i doskonały, a niestety jak to mawiał Bursa śmierdzi szczyną.
Ale mogę przysiąc, że się starałam jak mogłam, lecz coś nie wyszło.
Nie jestem poetą, mnie nie ma.
Pani Anno szanuje panią więc wiersza nie przesyłam, choć mam ogromną ochotę wyrazić moje uczucia.
Nie chce, by żywiła pani do mnie urazę.

P.S. Wiem, że nigdy nie będziemy razem.


* Wyróżniony z wielu powodów. NIE DLATEGO, że Poetka ma lat 19, nie ocenialiśmy kategorii wiekowej, choć warte wspomnienia jest to, że wiele osób deklarujących podobny wiek jeszcze było - z naturalnej kolei rzeczy to wynika - o cztery długie kroki od mocnego przyciągnięcia naszej uwagi. Wiersz jest trudny. Z jednej strony język zupełnie nie poetycki, co, oczywiście, ewidentnie efektem zamierzonym jest i dobrze. Z drugiej strony jest w nim niezła tajemnica. Kto, dlaczego, i dlaczego tego listu nikt raczej nie otrzyma.




Krzysztof Janik

*** (Karafka skroplonego erotyzmu)

pieprz mnie opartą o wiśniowy blat
włoskim świeżo zmielonym
przypraw delikatne kąciki ust
możesz troszkę podkręcić ogień

wyszepcz zwilżonym płatkom uszu
przepis na uczucie w sosie własnym
budząc stęsknione smakowe kubki
starannie maluj podniebienie

przypadkiem wpadłam w pańskie menu
myślę że sprostałam słodkim gustom
że zaspokoiłam udo-biodrowy niedobór

*

wiesz czasem myślę o samotnych
zrywających owoce dni w pojedynkę
wtedy najczęściej biorę słuchawkę

zapomnijmy o szczypcie soli
mam ochotę pobudzić sąsiadów
*
nie przestawaj
to tylko kot
uważaj lampa  


* I znowu kulinarnie...:) A tak na serio: właściwie tajemnicy tutaj z kolei brak zupełnie, a jednak jest niepotrzebna. Wiadomo, o co chodzi, a nawet, jeśli to nieważne, to czuć, i to wszystko pół metra nad ziemią. Zwłaszcza malowanie podniebienia.



Jutro: "Konkurs o miłości - ostatni akord I". Zapraszamy z lampką wina, bo pora może być podobna, może nawet już po pracy.



środa, 15 sierpnia 2012

Zupełnie wyjątkowe warsztaty dla Piszących


Wielu młodych ludzi wie, że ma coś do powiedzenia. Wielu - jak uświadomił nam nasz konkurs - robi to dobrze. Z tej okazji proponujemy Wam nietypowe warsztaty. Poniżej - szczegółówe informacje.

Pamiętajcie, że ZAPISY JUŻ TRWAJĄ A WARSZTATY NIEDŁUGO!!


Masz talent? To nie wystarczy

Trwają zapisy na warsztaty PR dla osób piszących

Właśnie ruszyły nietypowe warsztaty PR skierowane do osób piszących: początkujących pisarzy i poetów, którzy mają talent, ale brakuje im siły przebicia. Zajęcia organizuje Wydawnictwo Bramasole, które funkcjonuje również jako agencja Public Relations. Zajęcia odbędą się w Krakowie (21.08), Poznaniu (23.08) i Warszawie (30.08). Zapisy już trwają.

- Niestety w dzisiejszych czasach sam talent to za mało, by wydać książkę, tomik poetycki, przebić się ze swoją twórczością do świadomości czytelników – mówi Agnieszka Żelazko, Dyrektor Zarządzający Bramasole, która prowadzi warsztaty. – Być może brzmi to brutalnie, ale każdy młody twórca powinien wiedzieć jak dobrze się sprzedać, jak zaprezentować się szerokiej publiczności, jak napisać swoją notkę biograficzną, jak złożyć maszynopis do wydawnictwa. To podstawy, od których trzeba zacząć. Dostajemy mnóstwo propozycji wydawniczych i nawet jedna trzecia z nich nie jest dobrze przygotowana – dodaje Żelazko.

Czego można się nauczyć?

Jak napisać swoją "twórczą" notkę biograficzną? Jak przedstawić się szerokiej publiczności? Jak napisać streszczenie swojego opowiadania lub książki, by było ono atrakcyjne dla wydawnictwa? Jak wygląda takie profesjonalne zgłoszenie maszynopisu do wydawcy? Jakie portale dotyczące twórczości warto odwiedzić, gdzie założyć swoje profile pisarskie? Jak prowadzić swojego bloga lub stronę na facebooku, by zainteresować i utrzymać czytelników? Jakie imprezy i spotkania literackie są organizowane w Polsce i czy warto w nich uczestniczyć? Jakie szkoły pisania lub warsztaty kreatywnego pisania istnieją w Polsce i czy warto uczęszczać na zajęcia? Jakie konkursy literackie istnieją w Polsce i co można zgarnąć? Wreszcie: Jak zostać własnym managerem i rzecznikiem prasowym? Jak budować swój wizerunek w mediach? Jak samodzielnie wydać swoją twórczość i ile to kosztuje? Na te i wiele innych pytań słuchacze znajdą odpowiedzi podczas warsztatów.

Kraków, Poznań, Warszawa

Warsztaty odbywają się w trzech miastach Polski: Krakowie (najbliższy termin: 21 sierpnia), Poznaniu (23 sierpnia) i Warszawie (30 sierpnia) oraz trwają średnio od czterech do pięciu godzin. Uczestnictwo w nich jest płatne (369 zł), młodzi twórcy otrzymują od organizatorów nie tylko solidną dawkę wiedzy, ale również drukowane materiały informacyjne. Zajęcia prowadzi Agnieszka Żelazko - autorka dwóch tomików poetyckich oraz książki "Sponsorowana", która w 2011 roku została nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS, organizatorka pikników poetyckich, pomysłodawczyni konkursu poetyckiego "Młodzi na łodzi", w którym można wygrać darmowe, roczne warsztaty w Polskiej Akademii Nauk. Agnieszka Żelazko od kilku lat jest związana z PR oraz rynkiem wydawniczym, od 2009 roku zarządza Wydawnictwem Bramasole. Wcześniej współorganizowała działania PR dla HBO Polska, była Specjalistą ds. PR w Deutsche Bank PBC oraz PR Managerem w Banku Ochrony Środowiska. Pracowała również jako Redaktor w agencjach wydawniczych Mediapolis i Agape.

Zapisy i szczegóły: Agnieszka Żelazko: agnieszka.zelazko@bramasole.com.pl


Ps. O zespołu Szkoły Pisania dodajemy: długi i niespodziewany urlop, polegający na ciężkiej harówie dobiega końca. Jeszcze w tym miesiącu - Scenariusz, Krótka Notka o Autorach Wyróżnionych w Konkursie (co by zamknąć już sprawę ostatecznie i planować nowości) oraz, oczywiście, Kluska i Sabinka. Zapraszamy!

sobota, 9 czerwca 2012

Esej - zasady formy pozornie bez zasad

Taaa... Dziś będzie bardziej szkolnie. Ale czasem trzeba.

O ile mówienie o "potrzebie" ma tu sens. Na upartego nie potrzebujemy ani ortografii, ani wielkich znaków. Ani tym bardziej czegoś tak diabelnie grzesznego jak próba sformułowania "zasad eseju". Wszak esej to wolność sama w sobie, to niebo błękitne i chmurki możliwości, to pisanie o czym bądź, byleby lekko, byleby sprawnie, byleby...

Otóż nie. Zapragnęliśmy zwrócić na to uwagę z racji powtarzających się (w publicystyce zwłaszcza) tendencji do uznania, iż hulaj dusza, piekła nie ma, esejem jest wszystko, nawet nakreślone kilka zdań bez większego sensu, ale za to nie na temat. Żaden.

Po pierwsze:

Esej musi mieć TEMAT. Rasowi eseiści, którzy rozrywani są przez największe czasopisma tego świata nie siadają do pracy z założeniem "Coś się skrobnie". Nic bardziej mylnego. Ich motywacją jest zawsze coś. Czuły punkt. Rzecz do przekazania. I oni najpierw tę rzecz wyrażają sobie w duchu, a następnie obudowują wokół niej słowa, zgrabne lub mniej, bardziej lub mniej trafne. Ale nie wychodzi im nic przez przypadek.

I z tej racji specjaliści klasyfikują eseje na publicystyczne, naukowe, filozoficzne i dotyczące sztuki. Jeśli komuś przyśni się wielka chmura lub tęskni za psem, chce to opisać i przez przypadek dojdzie do Leonarda da Vinci do nie będzie to esej, ale wciąż coś w rodzaju pamiętnika...

Po drugie:

To, co korci, to niewątpliwie autorskość formy. Osią eseju jest jakieś zagdnienie, ale zdanie w nim wyrażone reprezentuje autora. Jeżeli nie możecie zdzierżyć euro-ignorantów albo euro-entuzjastów to wokół własnego odczucia budujecie "fabułę" tekstu. Tyle, że nie jest to opis odczuć erotycznych doświadczanych podczas obserwacji gola, ale własne zdanie. Własne zdanie, które....

Po trzecie:

... wyróżnia się językiem. Ma być barwne, ma przyciągać, może pozwalać sobie na niedopuszczalne na przykład w rozprawce metafory, wyolbrzymienia i inne formy stylizacji. Im kolorowszy esej, tym większe szanse na zdobycie sympatyków swojego pióra. Byleby nie przesadzić. I nie pisać o futbolu jak Witkacy o kokainie.

Po czwarte:  

Dobrze nie przedstawiać puenty wprost. Pokrążyć, pobawić się, wyobrazić sobie Boską Komedię Dantego i z kręgu do kręgu, hop-hop. Aż nagle ta-daaam, objawiamy sedno. A czytelnik jest ucieszony i chwali naszą błyskotliwość. Mniam.

Po piąte:

Banalne i jakże nudne, ale... Piszesz o wpływie hodowli psów na ludzką psychikę? Miej naprawdę własne zdanie, wynikające z doświadczenia. Innymi słowy: wiedz, o czym piszesz. Bo okaże się, że dziewięciu na dzisięciu hodowców stwierdzi, że nie widziałeś psa na oczy. I co wtedy?

Po szóste:

Chcesz być zauważony - ślij esej gdzie bądź. Najlepiej od razu do "Wysokich Obcasów", fakt. Ale może na początek spróbuj u nas, zawsze coś podszpeczemy.



DUŻE PEES 

Na konkurs o miłości byl jeden dobry esej, o motylach. Autor: dancer2007. Tytuł: Motyle są passé. Dobry tytuł. A jeśli rozumiemy całość, to dotyczy banału porównań z zakresu konkursowego tematu. Oto fragmenty:

 




Latają, kołują, trzepoczą lub delikatnie muskają skrzydłami. Początkowo starają się zachowywać dyskretnie, ale z czasem organizują wewnątrz ludzkiego brzucha prawdziwe, szalone melanże, upojne imprezy oraz całodobowe party. Popijają musujące drinki adrenaliny i koktajle kortyzolu. Upojone endorfinami, otumanione szczęściem – robią do siebie zapewne głupie miny i wybuchają niekontrolowanym śmiechem. Aż im czułki skaczą jak szalone pompony! W realnym świecie badaniem ich życia zajmuje się nauka zwana lepidopterologią. W realnym świecie są bardziej poważne. W realnym świecie nazywa się je motylami (…).
No tak, ale motyle mogły się w literaturze już trochę znudzić. W końcu w kółko tylko latają i latają. Ile można? Twórcy, autorzy, wszelcy rzemieślnicy oraz artyści słowa prześcigają się w pomysłach opisywania miłości, z których kilka zasługuje na bliższą analizę:

Miłość w ujęciu gastronomicznym (konsumpcyjnym, kulinarnym, kuchennym) – zakochani biorą wówczas swoje serca na ruszt uczucia i pieką je w ogniu miłości. (…)  Gastronomiczne opisy miłości wyróżniają się także tym, iż osoby dotknięte tym uczuciem chciałyby w miłosnym zapamiętaniu „połknąć się w całości”, „pożreć żywcem”, „zjeść ze smakiem”, „pochłonąć wzrokiem”, „sycąc przy tym oczy” widokiem obiektu swego uczucia. Przykładem opisu miłości w ujęciu gastronomicznym jest piosenka „Jedwab” zespołu „Róże Europy”. Wokalista jawnie śpiewa o zaletach smakowych swej lubej, z wyraźną nostalgią w głosie: „Konsumuję lubieżnie co wieczór w ciemnych zakamarkach pokoju”.

Miłość w ujęciu astronomicznym – takie opisy uczuć preferują ci twórcy, którzy zazdroszczą trochę odkryć Mikołajowi Kopernikowi czy Janowi Heweliuszowi. Szukając weny, by jak najdokładniej wyrazić piękno zewnętrzne swej miłości – z rozmarzeniem spoglądają w niebo. Pomijają wzrokiem astronomiczny autokomis – czyli zaparkowany swobodnie Mały Wóz i Wielki Wóz oraz miejscowy ogród zoologiczny – czyli Wielką Niedźwiedzicę, chcąc zaczepić wzrokiem o coś, co wzbudzi w nich natchnienie. I po chwili – sukces! Coś mają! Na niebie nie brakuje przecież tych świecących, złocistych piegów. Stąd też w ich tekstach owe kosmiczne porównania „miał/miała oczy jak gwiazdy”, „jaśniała niczym gwiazda na niebie”, „jej policzki były krągłe jak księżyc w pełni”. Przykładem takiego opisu uczyć jest piosenka śpiewana niegdyś przez aktora Roberta Rozmusa „Mówili na nią słońce”.

Miłość prosto z płytki laboratoryjnej (zwana inaczej po prostu reakcją chemiczną)  - takie opisy uczuć charakteryzują się używaniem przez autora niezwykle hermetycznego, naukowego słownictwa. (…) Ten rodzaj twórcy nie widzi bezpośrednio obiektu swoich uczuć, nie daje się zwieść zmysłowości, tylko opowiada o swoim zakochaniu, umieszczając pipetą w probówce życia endorfiny, oksytocynę, adrenalinę i kortyzol, rodzaj bionarkotyków. Czytelnikom swoich utworów próbuje wmówić, że miłość to rodzaj choroby, wirusa, złośliwego zarazka i wciąż jeszcze nikt nie wynalazł na nią skutecznej szczepionki.

Miłość w stylu harlequina – ten styl opisywania zakochania czy miłości bardzo łatwo rozpoznać. Nie potrzebujemy do tego żadnego silnego szkła powiększającego, papierka lakmusowego i odczynników czy specjalnych umiejętności. Po prostu jeżeli zauważymy, że bohater jakiegoś utworu chwyta kobietę w talii i próbuje zrobić z niej w porywie namiętności spontaniczny mostek, bądźmy czujni! (…) Zamiast zwyczajnie ją pocałować, woli przeginać jej kibić wdzięcznie do tyłu, wyginając przy tym jej ciało w różne esy – floresy z pogranicza gimnastyki artystycznej chińskiej szkoły cyrkowej. Ta jego wybranka też jest przy tym jakaś dziwna – nie idzie z nim zwyczajnie do łóżka, ale „porywa ją wir namiętności” (…)

Miłość w stylu łatwopalnym - jeśli trafimy na taki opis miłości, zachowajmy wzmożoną ostrożność! Nie czytajmy dalszego ciągu takiego tekstu, jeśli wcześniej nie podejmiemy kroków, mających na celu zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Przede wszystkim upewnijmy się, że pamiętamy numer do tych przystojniaków ze straży pożarnej (gwoli przypomnienia – to 998 lub alarmowy na komórki 112). Sprawdźmy czy mamy pod ręką koc gaśniczy, homologowaną gaśnicę lub ewentualnie zabawki na wodę (plastikowe pistolety, jaja wielkanocne i armatki wodne) (…). Ten rodzaj opisów uczucia bogaty jest w takie wyrażenia, jak „ogień miłości”, „żar miłości”, „płomień miłości”, „miłość ją/jego rozpaliła”, „pałał do niej afektem”, „pałała do niego gorącym afektem”, „rozniecił w niej miłość”, „rozgorzał ku niej miłością”. Uch - jak gorąco! Puff – jak gorąco! Uff – jak gorąco! 

Miłość w stylu laurki dziecięcej – ten rodzaj opisu miłości charakteryzuje się występowaniem rymów częstochowskich i banalnego słownictwa („Tak cię kocham, że aż szlocham”, „Kwiczę z radości na widok swej miłości”). Najczęściej pojawia się na wewnętrznych stronach dziecięcych laurek okolicznościowych i wyłącznie tam powinien pozostać. Uwaga! Jeśli zatem autorem słodko-mdlących rymów jest istota ludzka mająca niewiele ponad metr wzrostu, posiadająca jeszcze zęby mleczne, uroczo sepleniąca, która zamiast dowodu osobistego nosi przy sobie wyssany do szpiku – plastiku smoczek – powinniśmy na widok owych rymowanek piać z zachwytu jak świeżo wypuszczone z kurnika koguty. Dodatkowo: bić brawo, wiwatować, całować mądre główki naszych pociech i wręczać im nagrody motywujące. Jeśli bowiem wierzyć wszelkiej maści współczesnym „supernianiom” – z niedocenianych maluchów wyrosnąć mogą niepewni siebie, zakompleksieni dorośli, potencjalni wieloletni, namolni rezydenci gabinetów odnowy psychologicznej. Jeśli jednak o miłości banalnie pisze osoba dojrzała („Twoje oczy są jak oceany nieskończoności, więc zapewniam cię o swej miłości”) – należy jej wyrwać narzędzie służące do torturowania kartki i produkcji kiczu (odpowiednio – długopis, ołówek lub klawiaturę komputera). Jeżeli bowiem pozwolimy jej na dalszą ekspansję rymotwórczą – gotowa jeszcze doszukać się u siebie talentu literackiego i samozwańczo tytułować mianem „wielkiego, niezrozumianego, nieodkrytego przez niegodziwy świat poety”.
(...)
Wyróżnić możemy także inne rodzaje opisów miłości, jak choćby miłość w ujęciu okulistycznym (na przykład w zdaniu: „Był jeszcze młody, to była ślepa miłość”), miłość liczebnikową („Był jej pierwszą/drugą/trzecią miłością”, „Była jego setną/tysięczną/milionową kochanką”), miłość nierdzewną (odporną na korozję, gdyż przecież „stara miłość nie rdzewieje”) i miłość śpiącą (wówczas należy miłość w kimś obudzić i nie pozwolić jej zasnąć, choćby ziewała rozdzierająco, miała podkrążone z niewyspania oczy i wciąż chodziła ubrana tylko w piżamę). Na kartach wielu starszych, pożółkłych książek możemy jeszcze przeczytać o „miłości żywionej ku komuś”. Jeśli zdecydujemy się współcześnie zastosować w tekście takie wyrażenie (niczym prawdziwi hodowcy) - musimy wiedzieć czym taką miłość żywić: pokarmem stałym czy płynnym, ziarnami zbóż czy też świeżymi kawałkami mięsa.

Jak zatem pisać o miłości, żeby pominąć jakoś te oklepane czerwone serduszka, różowe baloniki, słowotwórczą watę cukrową, pluszowe misie, amorki – gipsowe potworki, odwieczne matryce przesłodzonych słówek oraz foremki banalności? Być może cała sztuka polega na tym, by wyrazić pisemnie uczucia bez użycia powyższych elementów i tego majestatycznego, górującego nad ludzkim życiem słówka na „m”. Może prawdziwi akrobaci słowa pisanego potrafią w tak profesjonalny sposób destylować ów wyraz w swoim umyśle, że przeobraża się on w setki odmiennych uczuć, bardziej wartych opisania oraz  zapamiętania przez czytelnika. Samej miłości nie sposób wyeliminować z literatury – książki wówczas byłyby bowiem zaledwie skupiskiem pustych kartek, oferowanych przez wydawnictwa w zawyżonej cenie. Taniej byłoby kupić sobie notes. 

dancer2007
 


Swoją drogą autor zdziwiłby się, wiedząc, ile z opisanych przez niego demonów przewinęło się przez konkurs....

Przy okazji, żeby nie było, żeśmy zupełeni nieprofesjonalni: w kategorii esej w Nagrodzie Literackiej Gdynia: "Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni" Stefana Chwina. Esej płynący przez kilkaset stron. Bez zająknięcia. Pochylony nad konkretnym zagadnieniem, dziwnym, dziwacznym, ciężkim i fascynującym - nie snuje powieści, ale... esejuje. Polecamy.





niedziela, 20 maja 2012

Piszcie erotyki.

Całujemy stópki! Kajamy się! To ostatnia taka przerwa. Dużo się działo, plany się pozmieniały, no swoją drogą Sodoma i Gomora. Dlatego Scenariusz nastepnym razem będzie, a dziś erotyki. Wiosna się kończy, zdążyć trzeba.

Czym jest erotyk? Najprościej odpowiedzieć sentencją stworzoną na poczekaniu: "miłość miłością, zmysły zmysłami". Czyli inaczej oddajcie Bogu, co boskie, a Cesarzowi, co cesarskie. O ile wyrażamy się jasno, a mam nadzieję, że tak...

Porad, co do pisania, będzie kilka. O ile tematyka miłosna jest szeroka jak modry Dunaj (co pokazał nasz konkurs walentynkowy), o tyle erotyka jest bynajmniej dziedziną wąską, chociaż - czego nie należy mylić - daje szerokie pole do popisu i opisu. Mówiąc prościej: teksty tego typu będą zawsze albo o doświadczeniach fizycznej bliskości albo o pragnieniach doświadczeń. To ostatnie niech pocieszy młodych i nieśmiałych, którzy nie mieli okazji opisać dnia wczorajszego: zawsze mogą opisać sen.

Ad rem:

Najczęściej w erotykach, dzięki Leśmianowi pewnie, dużo jest szczegółów i dużo opisów, dźwięki - głównie szepty - wrażenia dotykowe, smaki... Jednak czasem da się wziąć na warsztat jedno odczucie i opisać je prosto:


Prośba


Rafał Wojaczek
Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno nie mieć mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Że nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz



Czasami opisane jest nie-wiadomo-co. Taki malinowy chruśniak, którego słuchamy na płycie winylowej w wykonaniu Grechuty i Jandy, a po ukończeniu lat piętnastu orientujemy się, że to nie było niewinne, ta zabwa malinkami... No dobrze dość prywaty. O to po prostu chodzi, że ciekawym zabiegiem jest opis niedosłowny. Czego świetny przykład mieliśmy w wierszach konkursowych.

Zatem primo: znany nam - mam nadzieję, że wszystkim - chruśniak:




Secundo: dwa teksty z konkursu. Pierwszy, Marzeny Przekwas, o mało co nie otarł się o zwycięską piątkę:


Erotyk niemożebny
czyli w punkcie ksero


delikatnie z tą maszyną
niech pan wciśnie guzik
powyżej rozchylenia widełek
szufladę stuknąć młotkiem
od wewnątrz
jak przy oklepywaniu
na litość boską
nie całą ręką
musi pan wymacać rolkę
ostrożnie nasunąć na igłę
potem już pójdzie


Zaskoczenie było, czytano po kilka razy i się doczytano, ogólnie rzecz ujmując, Literatury przez eL. Drugi tekst, jeszcze z konkursowych, niezwykle prosty, ale... właściwie to zwiewny.


Zbigniew Kozula, "Wizyta":

zmierzwił włosy
i zaraz potem
podniósł spódnicę
a przy okazji
przewrócił wazon
gdy trzasnął drzwiami
już go nie było
niespodziewany
wiatr czy kochanek?

To, do czego zachęcamy, to mimo wszystko do mieszania form. Prostoty charakterystycznej dla współczesności i... mimo wszystko do leśmianizmów, ociekających zmysłami, ze hej. A na koniec, dla odważnych:


Potępienie rozkoszy.



Komentarze jak zawsze mile widziane. Erotyczne również.