wtorek, 27 grudnia 2011

Kluska i Sabinka. Odcinek 9.


A propos ogłoszonego wcześniej konkursu - Kluska i Sabinka przypominają, że nie zawsze musi udawać się za pierwszym razem. A na prace, przypominamy, czekamy do 14 lutego.

czwartek, 15 grudnia 2011

JAK PISAĆ O MIŁOŚCI – KONKURS!

Kiedy ktoś pyta mnie, jaki wątek romansowy w kulturze lubię najbardziej, odpowiadam, że… wątek Muldera i Scully z popularnego niegdyś serialu „Z Archiwum X”.
Dlaczego? Wcale nie dlatego, że pocałowali się jakieś cztery razy w ciągu dziewięciu sezonów (z których każdy liczył sobie po dwadzieścia kilka odcinków). Urzekło mnie bardziej to, że tak skonstruowanej w pop-kulturze pary wcześniej po prostu nie było.

Podobnie będzie z literaturą. Pominąwszy to, że przytoczony powyżej przykład o serialu „Z Archiwum X” jest raczej żartem, chodzi o to, że skoro miłość towarzyszy człowiekowi od czasów jaskini, ten, kto stara się o niej mówić, nie ma innego wyjścia i musi zrobić to oryginalnie. Jeżeli, oczywiście, chce, by jego opowieść przetrwała w gąszczu innych miłosnych historii…

Według naszej osobistej opinii, nie wszystko a prawie wszystko jest kwestią czasów. O ile piękne frazy z „Pieśni nad Pieśniami” („Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko”) były literackim novum, o tyle za opisy miłości u Sienkiewicza trochę nam wstyd. Bohaterowie łkali i mdleli (nawet ci, którzy kładli trupem, za jednym zamachem kilkunastu Tatarów!), głosy im się łamały, a chrapy (u mężczyzn) bądź chrapki (u kobiet) drgały mniej lub bardziej intensywnie.
Żeby nie było, że gardzimy literaturą z lektur szkolnych: nie gardzimy. Uważamy tylko, że znacznie lepiej wychodziły Sienkiewiczowi opisy innego typu, podczas gdy M jak Mickiewicz, dla przykładu, pisał o miłości całkiem sprawnie (aczkolwiek dziś musiałby ograniczyć swój tekst, skrócić go tak o jakieś 80%, patrz:

To, na co chcemy uczulić szczególnie: o miłości da się pisać pięknie, emocjonalnie, ale bez omdlewania (mdleją nie zakochani, lecz niskociśnieniowcy). Choć zdajemy sobie sprawę, że łatwe to nie jest, gdyż o rzeczach trudnych i codziennych pisać najgorzej, a miłość taka właśnie jest, niestety, trudna i codzienna.

Dlatego ogłaszamy konkurs!! Na maila szkolapisania@bramasole.com.pl wysyłajcie nam do 14 lutego swoje utwory dotyczące miłości. Może być to wiersz, haiku, proza, opowiadanie lub esej!! Forma naprawdę dowolna.

Nagrodami będą:

- oczywiście książki, w tym "Opowiadania przyprawione miłością"





- publikacja na niniejszym blogu
- kontakt z Wydawnictwem Bramasole, który być może zaowocuje... czymś


Ps. Nasze typy Miłosnych Utworów Równie Pięknych, Co Oryginalnych: 


  1. 4.2.80: Śnieg V, Stanisław Barańczak

Milczkiem opadający, chyłkiem bielący się śniegu,
cóż w lutym, za oknem, nad ranem może być w tobie jasnego

bardziej niż to, że trzeba pod kołdrą jedną i ciepłą
objąć się, spleść ze sobą obydwa sny, nim uciekną

przed świtem; niż to, że trzeba do nastroszonej piersi
przemówić ciepłym językiem (już drzwiami trzaskają pierwsi

punktualni sąsiedzi, już przez dwie ściany winda
swą listę obecności szumi); niż to, że pokój rozwidnia

ten chłód nagi, wilgotny, przed którym tylko nagie,
wilgotne ciepło chroni — i to, co zrywa się nagle,

dwoiste, jednolite, zdławione, nie do zniesienia,
wzbijające się z krzykiem, jawne i mroczne jak ziemia


  1. Jacek Podsiadło, „Noc nr 40”

Chciałbym, żeby ona wróciła. Chciałbym powiedzieć jej:
Nie skrzywdziłem żadnego z narodów. Nie nawoływałem do wojny.
Nie budowałem więziennych gmachów, nie ciemiężyłem słabych.
Do zwierząt ni ludzi nie strzelałem, nie gardziłem Miłością.
Jeśli widziałem światło, podążałem za nim.
Przed ciemnością nie uciekałem.
Nie rzucałem bomb i nie puszczałem paraliżujących gazów.
Co zrobiłem, że odeszłaś? Moje małe zbrodnie nie są warte aż tyle.”
Chciałbym zniewolić narody, aby wydobywały dla niej rudę, węgiel
i diamenty, aby budowały dla niej świątynie i przerzucały mosty
przed przepaście. Ona wróci. Moje wiersze to sprawią,
sprawią to moje zaklęcia, moja tęsknota; wessie ją ta próżnia.


 
  1. Andrzej Bursa, „Miłość”

Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka

To nieistniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje

wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.

sobota, 3 grudnia 2011

„Za życia się sposobię, by spocząć w wspólnym grobie”


Listopad minął, ale dziś zdarzył się nam całkiem listopadowy dzień. I dlatego, choć do Bożego Narodzenia bliżej niż do Święta Zmarłych, nastrój mamy zaduszkowy. A to dlatego, że niedawno wpadły nam w ręce przekłady Stanisława Barańczaka, tym razem… epitafiów.

Jako gatunek literacki epitafium jest w polskiej literaturze bardzo zaniedbane. Nie bardzo wiadomo dlaczego. Przecież każde wydarzenie zasługuje na opis, a już zwłaszcza wydarzenie tak doniosłe jak śmierć. Ta przecież zdarza się nam wyłącznie raz w życiu, dlaczego więc nie mieć przygotowanych na ową okoliczność parę zgrabnych zdanek? A jeszcze lepiej – przygotować kilka fraz bliskim?

Popularne jest to zwłaszcza w literaturze angielskiej. Z tych, które Barańczak wyszperał i przełożył, podobają się nam następujące:

Urokiem lorda Clive (zwanego Jimmy)
Jest to, że nie ma go między żywymi.
Trzeba w ogóle docenić uroki
Roztaczane przez niektóre zwłoki.
Edmund Clerihew Bentley

Lord Finchley sam naprawiał prąd: po dwóch minutach
Został z niego zwęglony trup. I dobrze mu tak.
Rolą ludzi zamożnych na społecznej scenie
Jest dawać rzemieślnikom płatne zatrudnienie.
Hilaire Bellock

Rzecz jasna rymowanki te nie znajdowały się nigdy na nagrobkach, ich zadaniem było raczej wzbudzenie towarzyskiej wesołości. Angielskie epitafia pełnią często rolę jakoby czarnych, mniej formalnych limeryków, które nie mówią o osobach abstrakcyjnych, lecz zupełnie realnych. Aczkolwiek zdarzało się, także w Polsce, że epitafia na nagrobkach naprawdę się znajdowały.
Oto przykład z cmentarza z Lublina:

Tu Jan Kowalski spoczywa w grobie
Co przeczytawszy, odejdźcie sobie,
Bo to, czym jestem, pokrywa trawa,
A to, kim byłem - nie wasza sprawa!

Z kolei z napisów polskich nigdy nie użytych znany jest taki:

Tu leży wieszcz, Przechodniu - nie szcz!

Oczywiście nie zawsze da się podchodzić do śmierci humorystycznie. A raczej – prawie nigdy tak się nie da. Ale… dlaczegóżby nie przełamać tabu i napisać kilka epitafiów? A następnie nikomu ich nie pokazywać, a zwłaszcza adresatom?

Na dowód, że tak można – oto własne, prywatne przykłady. Ani koleżanka Katarzyna ani koleżanka Magdalena nie wiedzą o ich istnieniu, więc pssst…  

Przechodniu, siądź na płycie z marmuru bladego
Mocno ściśnij pośladki, nie przestrasz się tego
Że w trumny wieko wali, w nagrobek się wrzyna
Niepogodzona ze śmiercią Pani Katarzyna

Wśród zapachu świerków, na cmentarzu starym
Gdzie płyta rozdęta, jakby wybrzuszona
Gdzie wiją się stanowczo przy grobie konary
Leży nasza Magda, na śmierć obrażona