sobota, 3 grudnia 2011

„Za życia się sposobię, by spocząć w wspólnym grobie”


Listopad minął, ale dziś zdarzył się nam całkiem listopadowy dzień. I dlatego, choć do Bożego Narodzenia bliżej niż do Święta Zmarłych, nastrój mamy zaduszkowy. A to dlatego, że niedawno wpadły nam w ręce przekłady Stanisława Barańczaka, tym razem… epitafiów.

Jako gatunek literacki epitafium jest w polskiej literaturze bardzo zaniedbane. Nie bardzo wiadomo dlaczego. Przecież każde wydarzenie zasługuje na opis, a już zwłaszcza wydarzenie tak doniosłe jak śmierć. Ta przecież zdarza się nam wyłącznie raz w życiu, dlaczego więc nie mieć przygotowanych na ową okoliczność parę zgrabnych zdanek? A jeszcze lepiej – przygotować kilka fraz bliskim?

Popularne jest to zwłaszcza w literaturze angielskiej. Z tych, które Barańczak wyszperał i przełożył, podobają się nam następujące:

Urokiem lorda Clive (zwanego Jimmy)
Jest to, że nie ma go między żywymi.
Trzeba w ogóle docenić uroki
Roztaczane przez niektóre zwłoki.
Edmund Clerihew Bentley

Lord Finchley sam naprawiał prąd: po dwóch minutach
Został z niego zwęglony trup. I dobrze mu tak.
Rolą ludzi zamożnych na społecznej scenie
Jest dawać rzemieślnikom płatne zatrudnienie.
Hilaire Bellock

Rzecz jasna rymowanki te nie znajdowały się nigdy na nagrobkach, ich zadaniem było raczej wzbudzenie towarzyskiej wesołości. Angielskie epitafia pełnią często rolę jakoby czarnych, mniej formalnych limeryków, które nie mówią o osobach abstrakcyjnych, lecz zupełnie realnych. Aczkolwiek zdarzało się, także w Polsce, że epitafia na nagrobkach naprawdę się znajdowały.
Oto przykład z cmentarza z Lublina:

Tu Jan Kowalski spoczywa w grobie
Co przeczytawszy, odejdźcie sobie,
Bo to, czym jestem, pokrywa trawa,
A to, kim byłem - nie wasza sprawa!

Z kolei z napisów polskich nigdy nie użytych znany jest taki:

Tu leży wieszcz, Przechodniu - nie szcz!

Oczywiście nie zawsze da się podchodzić do śmierci humorystycznie. A raczej – prawie nigdy tak się nie da. Ale… dlaczegóżby nie przełamać tabu i napisać kilka epitafiów? A następnie nikomu ich nie pokazywać, a zwłaszcza adresatom?

Na dowód, że tak można – oto własne, prywatne przykłady. Ani koleżanka Katarzyna ani koleżanka Magdalena nie wiedzą o ich istnieniu, więc pssst…  

Przechodniu, siądź na płycie z marmuru bladego
Mocno ściśnij pośladki, nie przestrasz się tego
Że w trumny wieko wali, w nagrobek się wrzyna
Niepogodzona ze śmiercią Pani Katarzyna

Wśród zapachu świerków, na cmentarzu starym
Gdzie płyta rozdęta, jakby wybrzuszona
Gdzie wiją się stanowczo przy grobie konary
Leży nasza Magda, na śmierć obrażona 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz