piątek, 16 września 2011

AUTENTYCZNIE NIEPATETYCZNIE

Sytuacje w życiu miewają różną wagę. Opis nasz musi być adekwatny do skali ujmowanego w słowa problemu. Z jednym zastrzeżeniem: nawet w najbardziej przejmującej historii patos na ogół jest zbędny. Przynajmniej w tak zwanej „dobrej” literaturze.

Patos pojawiał się kiedyś tam, gdy w grę wchodziła ojczyzna lub miłość. „O! kiedyż będzie inaczej? – pytała bohaterka jednego z utworów Orzeszkowej – Czy kiedykolwiek będzie inaczej? Dlaczegoż nie urodziłem się w tej porze później, gdy świat będzie innym, albo w tak wczesnej, aby oczy moje nie potrafiły otworzyć się na to, że mógłby być innym, gdyby, gdyby ludzie byli inni!”.

Brzmi sztucznie? Oczywiście. Stąd powtórzenia, wykrzykniki, wzniosłość, dziwne konstrukcje zdań, pytania retoryczne... Dziwne, że rozmówca nie przerwał tego potoku słów.
Jednak, o ile nawet w czasach Orzeszkowej utwór Gloria Victis (skąd pochodzi cytat) uznany był za zbyt patetyczny, o tyle dziś, w dobie slangów, tolerancji językowej, braku podziałów społecznych według sposobu wyrażania się itp. – tym bardziej nie przeszłoby zdanie „Dlaczegoż nie urodziłam się w tej porze późnej?”.

Powiemy, że nikt dziś tak nie mówi. Niby nie. A jednak. Zbyt wiele – zwłaszcza u debiutantów – pojawia się dziwnych sformułowań, zarówno w prozie i poezji. Przykłady, niestety, niefikcyjne: „na dnie mej duszy”, „wewnętrzny głos anioła”, „i wtedy moje życie legło w gruzach”.
Nie mamy już dziś „swej” duszy. Mamy co najwyżej „swoją”. I na ogół nie duszę, ale nastrój. A życie może i faktycznie legnie dla niektórych w gruzach nie tylko w momencie katastrofy nuklearnej, lecz także wtedy, gdy chłopak powie dziewczynie, że już jej nie lubi. Ale samo sformułowanie jest tak wyświechtane, że używanie go na serio budzi raczej uśmiech. Dlatego zalicza się już do tych patetycznych.
Doceńmy, że zbyt wiele pięknej roboty wykonał Joseph Heller, Kurt Vonnegut i inni (w tym nasi rodzimi, Sławomir Mrożek i Witold Gombrowicz), by do patosu można było z czystym sumieniem powrócić.

Patos dziś charakterystyczny jest głównie dla kina amerykańskiego niskich lotów. Znamy wszyscy te sceny. Sędzia toczy oskarżycielską mowę, łzy płyną wszystkim z oczu, mowa trwa, i trwa, i trwa, stygnie nam herbata, oskarżony, pełen skruchy stoi, i stoi, i stoi, aby w ostatniej chwili, w zwolnionym tempie, piłeczka bejsbolowa rzucona przez dziecko, którego nikt w szkole nie lubił, przesądza o wygranym meczu i synek godzi się z matką.
Nie przenoście nam tego w literaturę! Nie czyńcie, nie czyńcie, ach, z ducha poezji współczesnej kościelnej waszej pieśni!

UWAGA!

Patos nie jest zabroniony, da się stosować, nie jest oczywiście zakazany. Potrzeba jednak talentu, by wyszedł naprawdę wzruszająco. I, nie wiem jak Wy (każdy ma prawo do własnego zdania), ale ja czuję grozę wojny, gdy Kurt Vonnegut pisze: „Jednym z powodów, dla których amerykanie spalili Drezno, był fakt, że wszystko inne już zostało spalone” lub „Czy naprawdę kiedyś kogoś zabiłem, choćby na wojnie ? Nic mi o tym nie wiadomo. Być może zapomniałem”.

2 komentarze: